Close youre eyes
poniedziałek, 17 czerwca 2013 r.
godz. 21 : 00 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
Powietrze w klubie nocnym „Futuristic Lovers” było ciężkie i gęste, na tyle mocno, że można byłoby je kroić nożem, gdyby istniała taka możliwość. Tłumy rozochoconych z pożądania mężczyzn, stała pod scenami kobiet ubranych w kuse stroje postaci z bajek Disney'a, które z pasją tańczyły na metalowych rurach. Granatowe i fioletowe reflektory migotały spod sufitu, oświetlając każdą tancerkę w stroju złożonym z gorsetu i kilku podwiązek, wraz durnowatymi dodatkami, takimi jak królicze uszka czy ogonek sarenki.
Siedząca na przedostatnim stołeczku, oddalonym od tłumu ludzi, Caroline sączyła swój drink z kolorową parasolką i oliwką nabitą na wykałaczkę. Włosy, jak to w zwyczaju miała robić zawsze, były rozpuszczone, przez co opadały kaskadami na zakryte ramiona. Mimo ochoty wodzenia mężczyzn za nos dzisiejszego wieczoru, postanowiła ubrać się w zwyczajne niebieskie jeansy oraz białą bluzeczkę, która mogłaby również zostać uznaną za drugą skórę. Na ramiona zarzuciła czarną skórzaną kurtkę, którą dostała pamiętnego wieczora od Marcela, na znak ich dawnej przyjaźni. Stopy odziała w białe obcasy ze szpiczastym czubkiem, połyskującym w świetle lamp.
— Podać coś jeszcze? — głos barmana ostudził wampirzy zapał, który tkwił głęboko w duszy blondynki, gdy tak patrzyła na pulsujące z szaleństwa, tętnice oglądaczy tancerek. Gdyby chłopaczyna zbytnio nie poświęcał uwagi jej odkrytym piersiom, zapewne by zauważył czerwone, iskrzące się tęczówki. Chwila po i już wyglądała jak aniołek, wraz z tym pobłażliwym uśmieszkiem na ustach. — Na koszt firmy.
Nachyliła się nad blatem i przygryzła kusząco swoje wargi, pokryte brzoskwiniowym odcieniem szminki. Przejechała delikatnie swoją dłonią po jego szyi i pociągnęła go za czarny krawat, by przybliżyć jego twarz do swojej. Mruknęła z cichą aprobatą, gdy wpił się w jej usta z pragnieniem. Mimo młodego wieku, Caroline potrafiła wyczuć każdą emocje, która targała człowiekiem bądź wampirem. Nauczyła się tego od dawnego partnera zabawy, Lorenza.
— A czy ty jesteś na koszt firmy, bo z chęcią bym Cię schrupała — oblizała wargi i przejechała białym paznokciem po gładkim policzku. Brak zarostu, którego tak uwielbiała, zasmucił ją. Odkąd wyłączyła człowieczeństwo, głównie polowała na mężczyzn z zarostem i błękitnymi oczyma. To były ofiary na podobiznę. Żłopała z nich krew i zabawiała się jak tylko mogła, wyobrażając sobie jak to jej kły rozrywają tętnicę pierwotnej hybrydy.
— Może dałoby się coś wymyślić — wykrztusił i odsunął się, gdy ktoś niespodziewanie zasiadł na stołku obok. Barman poluźnił krawat, niemal sapiąc i czmychnął na tył baru, cały zaczerwieniony. Kobiety nie zdziwiło to zachowanie, bo doskonale wiedziała kto zasiadł tuż obok. Obróciła się w tam tą stronę i posłała swój charakterystyczny uśmiech.
— Wystraszyłeś mi chłopaka, Elijah'a — uniosła drinka do ust i zawołała w geście w zniesienia toastu. — Za twoją niedawno urodzoną siostrzenicę i laskę, która ci się podoba! — nim jednak zamoczyła swoje usta w drinku, odłamki szkła pochlastały podłogę. Uniosła brew widząc jak najstarszy Mikaelson zaciska pięść na dawnym kieliszku. — Wiesz, że ja to piłam? Mógłbyś mi oddać przynajmniej oliwkę — burknęła pod nosem, wyrywając z jego dłoni wykałaczkę.
— Powinienem Cię zabić, Caroline. Każdemu byś ulżyła swoją śmiercią, nawet Niklaus'owi.
— Jest pewien problem, Elijah'a... — nachyliła się w jego stronę, na tyle blisko by mogła otrzeć się ustami o jego policzek. — Ja nie zamierzam ginąć. Mam Asa w rękawie, jeżeli mnie nie posłuchacie i nie będziecie tańczyć tak jak wam zagram, stanie się wam krzywda, a co najciekawsze, Hope również.
— Skąd wiesz jak ma na imię? — wycharczał, a w jego głosie można było usłyszeć tony wściekłości, który nim zawładnął.
— Pozwól, że coś ci zdradzę. No wiesz, tak jak przyjaciółka przyjaciółce! — zachichotała i zatrzepotała rzęsami. Może wyglądała jak typowa blondynka, ale to właśnie każdego myliło od razu na starcie. To była jej broń, której tak często używała. Była przebiegła i sprytna, kiedy chciała. Klaus mógł się teraz jedynie modlić o to by go nie zabiła. — Mam po swojej stronie armie czarownic oraz wrogów Klausa. Zrób coś mnie, a twojej siostrzenice stanie się to samo.
Wsunęła do ust oliwkę i zaczęła ją ssać, by po chwili ją rozgryźć i smakować intensywniej.
Elijah mimo ogromnej niechęci do kobiety, z błyskiem w oku przyglądał się całemu pokazowi. Musiał się zgodzić z bratem. W chwili, gdy Klaus powiedział mu, że była aniołem i diablicą w tym samym czasie. Trudno było mu w to uwierzyć, ale teraz nie miał co do tego wątpliwości. I jednak to dodawało jej charakteru, bo teraz zdawała się być brakującym elementem układanki. Była niczym druga połówka Klausa, taka sama.
Wyciągnęła wykałaczkę z ust i wycelowała w stronę pierwotnego, puszczając mu oczko zza gęstych rzęs. Nim spostrzegła jakikolwiek ruch ze strony mężczyzny, wykałaczka tkwiła w jej dłoni, przytwierdzona do blatu baru. Zasyczała przeciągle i zwróciła wzrok w stronę winnego, ale jego już nie było.
— Typowe dla Mikaelson'ów.
Luizjana, NOWY ORLEAN
poniedziałek, 17 czerwca 2013 r.
godz. 23 : 12 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
— Niklaus! — głos Elijah'y zabrzmiał w rezydencji, przeskakując parę oktaw w górę. Poniósł się falami w stronę ogromnego, jasnego salonu, który wypełniało ciepło palonego drewna w kominku. Wkroczył szybkim krokiem spoglądając na uśmiechniętą Hayley wraz z zawiniętym w różowym kocyku niemowlęciem. Kawałek dalej stał Kol, opierający się o ścianę ze szklanką whiskey w dłoni i wreszcie na drugim końcu pomieszczenia, przy ogromnym wiktoriańskim oknie, był Klaus. — Mamy problem. Duży problem.
— Co się stało? — zapytała hybryda, odwracając głowę do brata. Mierząc go swoim wrogim spojrzeniem ruszył w jego stronę, stąpając z gracją kota. Może jego twarz była nad wyraz spokojna, ale oczy szalały niczym huragan i Elijah'a to doskonale widział. Zresztą, nie tylko on miał taką minę.
Odkąd Kol powrócił do swojego starego ciała, jego twarz wciąż wykrzywiał grymas. Każdy myślał, że było to związane z pewną wiedźmą Bennett, bądź czarownicą z rodu Williamsów. Pozostawała również opcja Cordelii, wredniejszej formy Katherine Pierce. Ale to nie ciążyło mu tak bardzo, jak likantropka i dziecko. Niekoniecznie pasowało mu bycie wujkiem.
Cichy płacz nosił się, co doprowadzało najmłodszego z rodzeństwa do wściekłości.
— Możesz zamknąć tego bachora?! — wzniósł kończyny do góry i rzucił zdegustowane spojrzenie dziewczynie. Jej ciało pokryła gęsia skórka, widocznie było to ze strachu. Miała absolutną pewność, że Elijah i Klaus nie zrobią jej krzywdy, ale Kol... był nieobliczalny. Był postrachem u innych wampirów, większym nawet od samego mieszańca. On nie miał żadnych słabości, nie tak jak Nik.
— Kol! — ostrzegł go blondyn.
— Co poradzę na to, że płacze? To dziecko! — zajęczała żałośnie i przytuliła do siebie zawiniątko, śpiewając cicho kołysankę o królewnie z bagien. Hayley stając się hybrydą nabrała większego znaczenia w świecie wampirów. Nie dość, że stała się matką dziecka pierwotnego, to na dodatek była jedyną hybrydą tuż po nim. Wszyscy oczekiwali, że zostanie królową i żoną Niklausa.
— Co się stało, 'Lijah'a?
— Caroline Forbes się stała.
Luizjana, NOWY ORLEAN
— Ktoś wymówił moje imię? — do rezydencji wparowała wampirzyca i uśmiechnęła się szeroko na widok wszystkich. Każdy z nich miał ten sam wyraz twarzy wyrażający jedno - czystą wściekłość. Kochała wywoływać emocje w innych, nawet te najgorsze. Poprawiła kurtkę i mruknęła podchodząc do kanapy na której siedziała matka z córką. Rozłożyła się i wyciągnęła, sięgając po szklankę. — Mam prośbę do ciebie, kochanie — popatrzyła na Klausa, przygryzając wargi. — Daj mi swojej krwi, potrzebuję jej.
Silne ramię przycisnęło Forbes do ściany, wgniatając ją, aż tynk się pokruszył. Sterczał nad nią jak kołek, sam Kol, mrużąc złowrogo oczy. Uśmiechał się jak rekin. — Dlaczego miałbym Cię nie zabić, co? Tylko niszczysz wszystko co spotkasz na drodze. Lepiej byłoby nam bez ciebie, diva.
— Auć, zabolało — zaśmiała się pomimo trudności w oddychaniu. — Skrzywdź mnie, a dziecko poczuje to samo — złapała swoimi dłońmi jego ramię i pchnęła go do tyłu. Stając na równi strzeliła karkiem i kłapnęła zębami, patrząc na pierwotnego spode łba. Uniosła podbródek i ruszyła w stronę Klausa, przy okazji zbierając z kanapy szklankę, którą wcześniej trzymała. — Potrzebuję twojej krwi.
Hybryda zmarszczyła brwi i chwyciła dziewczynę za ramię, trzymając w stalowym uścisku z którego nie mogła uciec. Odwrócił wzrok do bruneta i nakazał mu przekazać to co miał wcześniej do powiedzenia, za nim wkroczyła do ich rezydencji, jak do obskurnego baru, blondyneczka. Usłyszawszy wszystko co powiedział wampir, jego brat obrzucił ukochaną wzrokiem pełnym szoku. Kto by pomyślał, że ta mała, potrafi wykombinować plan idealny na jego upadek z tronu?
— Nie możecie mnie zabić. Mam Asa w rękawie!
— Ja Cię mogę zabić, szczerze to ulży mi. Dwa problemy z głowy. Jak dla mnie bomba, kotku. Co ty na to? — ruszył w jej stronę szatyn zaciskając pięści, aż pobielały mu knykcie. Usłyszała chrzęst łamanych kości, a ciało Kol'a upadło na podłogę z hukiem. Klaus stał nad nim z krzywym grymasem.
— Dam ci moją krew, pod warunkiem, że obiecasz...
— Okey, obiecuje. Włos jej z głowy nie spadnie. Teraz daj mi krew — nakazała coraz bardziej zirytowanym głosem. Podała mu naczynie, patrząc z pragnieniem na to jak przegryza swoją skórę, a krew spływa w dół, skapując do naczynia. Gdy skończył, wysunęła mu z ręki szklankę i pośpiesznie ruszyła w stronę wyjścia, ale coś ją zatrzymało. Rzuciła przez ramię tylko dwa słowa, a Klaus momentalnie zachciał się na nią rzucić.
— Pa, kochanie.
Luizjana, NOWY ORLEAN
poniedziałek, 17 czerwca 2013 r.
godz. 23 : 56 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
— Co teraz, Katherine? Caroline gdzieś znikła, Enzo też. Zostałyśmy tylko my dwie i łowca! Jak mam rzucić klątwę jeżeli nie mam krwi Mikaelson'ów! — zawołała zniecierpliwiona wiedźma i westchnęła przeciągle pod groźnym wzrokiem wampirzycy. Przeczesała kościstymi palcami włosy i odrzuciła je na plecy, odsłaniając wysokie czoło.
Dookoła nich stały nagrobki, kapliczki i podesty do wygłaszania przekazań na pogrzebach. Księżyc powoli wychylał się zza gęstych ciemnych chmur, a zimne powietrze powodowało, że drzewa w lesie chybotały. Kobiety znajdowały się na starym cmentarzu, który z czasem uzyskał przydomek „atrakcji”, był oddalonym od centrum miasta jakieś siedemset metrów. William-sówna z pochodzenia była Nowo Orleańską czarownicą, więc bez przeszkód zaprosiła ich na świętą ziemię swoich sióstr. Zipiący Mikael siedział na nagrobku z założonymi ramionami i obserwował mrok, który ich otaczał.
— Musimy teraz zrobić rytuał, Corinne. Bez Caroline, bez Enza. Zaraz będzie pełnia — mruknęła szatynka i podniosła kolumnę z olbrzymią, srebrną michą, na środek pentagramu namalowanego krwią grupki wilkołaków z pobliskiego bagna, których zabił Mikael i panna Pierce. — Potrzebujemy tylko krwi — zerknęła niechętnie na mężczyznę i podała mu nóż ilustrując linię przecięcia nadgarstku. — Musisz nam dać krew, byśmy powiązały się z linią krwi Elijah'y...
— I Kol'a — dodała uśmiechnięta Williams.
— I Kol'a — przytaknęła wampirzyca i wskazała palcem na miejsce, gdzie drogocenna krew miała spłynąć. — Tobie się nic nie stanie. Gdy Corinne wymówi zaklęcie z księgi Nieumarłych, twoja krew przemieni się w krew Kol'a i Elijah'y. Jesteś bezpieczny.
— A co z Niklaus'em? — zapytał przecinając naskórek.
— To już załatwione — zaświergotał głos za ich plecami. Caroline podeszła spokojnym krokiem do wiedźmy i dała jej fiolkę krwi hybrydy, którą przelała ze szklanki. — Myślałam, że jest mądrzejszy, ale to tylko tysiącletnie dziecko w ciele mężczyzny. Wystarczy tylko kłamstwo i już masz go w garści. Po za tym, to zwykły mięczak. Zależy mu na dziecku, dlatego.
Spojrzała w górę widząc coraz bardziej rozchmurzone niebo. Granitowy nieboskłon otaczał piękny, srebrny księżyc. Pełnia właśnie się zaczęła. Kobiety podeszły do michy i wrzuciły lalki do zmieszanej krwi. Rytuał Voodoo był jednym z najbardziej zakazanych w świecie nadnaturalnym. Zaklęcie, które szeptały kobiety okazało się plecionką słów w walijskim języku. Krew zapłonęła, a ogień zmienił kolor na błękitny. Laleczki leżały wytrwale w krwi Mikaelson'ów nawet nie drgając. Dym wyparowanej krwi poniósł się w górę, księżyc ściemniał, a drzewa zerwał wiatr. I nagle wszystko ustało.
— Wszystko gotowe — powiedziała dziewczyna drapiąc się w bliznę pod okiem. — Panie, można zacząć zabawę — zaśmiała się, biorąc do dłoni laleczkę o wyglądzie najmłodszego z rodzeństwa. Chwyciła za jego rękę i wygięła mocno do tyłu. Poczuła lekki opór, mimo iż lalka była z waty. Zrobiła tak po kilka razy w każdej kończynie, aż w końcu wygięła jego ciało do góry. Tak że ciało zgięło się do środka. Kręgosłup pękł.
— To będzie ciekawe doświadczenie! — uśmiechnęły się szeroko wyginając ciało laleczek w najróżniejsze strony. To zaczynało się robić niezwykle przyjemne dla dziewczyn. Teraz wystarczyło poczekać na odpowiedni moment.
Luizjana, NOWY ORLEAN
Luizjana, NOWY ORLEAN
wtorek, 18 czerwca 2013 r.
godz. 01 : 08 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
Odór stęchlizny wypełnił nozdrza blondynki, która siedziała związana na stalowy krześle, najróżniejszymi łańcuchami. Podniosła głowę i szarpnęła się, ale nic nie podziałało. Kolejne próby uwolnienia się, tak samo wyglądały. Opadła zmęczona i odrzuciła głowę do tyłu. Nie pamiętała nic z nocy kiedy została schwytana. Tylko wystrzał. Ból w plecach. I ciemność.
— Widzę, że się obudziłaś. To dobrze, czas zacząć nasz eksperyment — odezwał się niski głos, zdecydowanie mężczyzny. — Eksperyment numer dwieście sześć. Podać incoplugelinę*.
— Co wy robicie?! — wrzeszczała wampirzyca, rzucając się jak zdziczałe zwierzę, w chwili, gdy ogromna strzykawka wylądowała w jej szyi. Okropne pieczenie rozprzestrzeniło się po jej żyłach. Zawroty głowy nawróciły się, a czarne plamki zaczęły migotać jej przed oczami. Warczała, a ślina skapywała jej z brody.
— Spokojnie, Rebekah'o — ktoś musnął jej policzek chłodną dłonią. Zmarszczyła brwi i otworzyła oczy, choć nie wiele widziała, gdyż wszystko się zamazywało. — My tylko szukamy odpowiedzi na pytanie.
— Odpowiedzi na jakie pytanie, do cholery? — wybełkotała nieskładnie i przechyliła głowę. Czuła jak zęby zaczynają ją boleć, a skóra piec. Palce u stóp i rąk zdrętwiały. Czuła jak włosy opadają, ale garściami na zimną glebę.
— Czy istnieje lekarstwo na wampiryzm. I chyba udało nam się je wynaleźć.
O to rozdział, po bardzo długiej nieobecności. Możecie podziękować Natalii, za to, że się pojawił. A dlaczego? Bo w życiu bym go nie wstawiła, gdyby nie ona! Mam nadzieję, że mnie dalej lubicie, pomimo tego co się stało z Bekah. Szok w trampkach, tak swoją drogą. Zapuściłam swoje korzenie w łóżku i nic nie pisałam. Może od czasu do czasu pisałam opowiadanie o wilkołakach. Taka miła odskocznia od TVD i TO. Pozdrawiam was kochani i liczę na komentarze! ♥
*Tak, tak. Wiem, nie istnieje coś takiego. Ale potrzebowałam czegoś, tej "substancji", która będzie kluczem do jednego.
NIE WIERZĘ! WRESZCIE SIĘ DOCZEKAŁAM, CHOLERSON XD
OdpowiedzUsuńWrócę niebawem :*
Uwielbiam Caroline jako takiego badass'a. Ma charakterek, nie można jej tego odmówić. I podobała mi się scena z Elijah'ą. Jaki on nerwowy! Zawsze lubiłam tego Mikaelsona, zaraz po Klausie. A no właśnie. Za mało Klausa :( Mam cichą nadzieję, że w następnym będzie go trochę więcej.
UsuńSzykujesz coś zajebistego, a ja nie mogę się tego doczekać!
No i powracasz w wielkim stylu! <3
A no doczekałaś się, w sumie to ja też ((x
UsuńTeż uwielbiam taką Caroline, jest inna od reszty wykreowanych postaci. I ma tą iskrę w sobie! Trochę przypomina mnie, tak sądzę, no ale każdy ma swoje zdanie :D
Elijah taki zestresowany, bo zdał sobie w końcu sprawę, że jest facetem, a no cóż... Hayley to wywłoka XD
W następnym będzie ostro, mowie poważnie. Dużo Klausa i dużo Caroline. Chyba mnie zablokują, za to co zamierzam wstawić w następnym rozdziale. Fani Klaroline będą szczęśliwi C:
JAKA JA DOBRA, DAJE SPOJLERA.
A no, szykuje coś dobrego dla was za tą długą nieobecność. I powracam, jak to ja ((": <3
OMG!! :*
OdpowiedzUsuńZrekompensowałaś długą nieobecność tak świetnym rozdziałem :)
Naprawdę gratuluję :D
Czekam na next'a i mam nadzieję, że długo się nie będzie czekało ^^
Pozdrowionka :* <3
Nie sądziłam, że rozdział tak bardzo przypadnie wam do gustu! Sądziłam, że po tak długiej przerwie straciłam jakichkolwiek czytelników, no i oryginalność, oraz "dobry styl" pisania. Ale bardzo się cieszę ♥ Długo w moim znaczeniu nie, na pewno nie po tak długiej przerwie. Rozdział może pojawi się za dwa tygodnie. Pozdrawiam również :*
UsuńBOSKI ROZDZIAŁ, TAK DŁUGO WYCZEKIWANY :DDDDDDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńOPŁACAŁO SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! CHCĘ WIĘCEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!
#Kropikowa