Mystic Falls, 13 czerwca 2013 r.
czwartek, godz. 19:20 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
Stara rezydencja Lockwood’ów świeciła pustką,
wszystkie meble były pozakrywane szczelnie folią, aby kurz nie przedarł
się do ich wnętrza. Jednakże osadzone drobinki na folii, wędrowały z
jednego miejsca na drugie, zwiedzając pomieszczenie. Dzień sprzedaży
tego domostwa, był tuż, tuż, a czekająca na niego para młoda, nie mogła
się doczekać by przeżyć w rezydencji swoją noc poślubną.
Nikt nie zbliżał się do budynku od jakichś dwóch
miesięcy, bojąc się i wciskając kit innym, iż tam straszy. Po śmierci
rodziny Lockwood’ów, każdy przysiągł, że ta rodzina była przeklęta,
nawiedzona. Wpierw śmierć burmistrza, następnie jego żony i ich jedynego
syna. Wszystkie zgony zostały dokonane tego samego roku, przez jedną
osobę pod wieloma obliczami.
Kobieta trzymała w dłoni szklankę wypełnioną złocistym
trunkiem, opierając się o fotel i wystukując rytm palcami, o ramię
mebla. Obserwowała mężczyznę swoim przejrzystym wzrokiem,
hipnotyzujących zielonych tęczówek. Oczekiwała chwili, gdy mięśniak
zorientuje się, że nie jest sam.
Wysoki blondyn chodził po pomieszczeniu szukając
sensownego wytłumaczenia, na jedno dręczące go pytanie. Zaciskał dłonie
tak mocno, aż knykcie mu bielały, po czym prostował je szybko, krzywiąc
się. Z jego gardła wydobył się zdezorientowany śmiech, gdy zdał sobie
sprawę z tego co wyprawia. Popadał w depresję, szukał odpowiedzi.
Szukał jej wszędzie ale nie potrafił jej znaleźć.
Zapadła się pod ziemię, tak to sobie tłumaczył, ale nie pomyślał o tym,
że ona nie chciała go już znać. Zostawiła swoje życie już dawno za sobą i
ruszyła do przodu. Nie potrzebowała go w życiu by przypominał jej o
nieszczęśliwej miłości. Nie chciała go, by znów psuł jej to, co tworzyła
już od dłuższego czasu.
Wyczuwając wreszcie, że nie jest sam, szybko się
odwrócił i pobiegł w stronę tajemniczej postaci. Stanął prosto przy
ścianie, która zasłaniała całe jego ciało. Napinając wszystkie mięśnie,
przymknął powieki i wziął lekki wdech. Poczuł zapach tak dobrze mu
znany. Przypomniał sobie, gdzie go po raz pierwszy wyczuł.
Lata dwudzieste. Zapach z jaśminu i dzikich róż.
— Witaj, Stefano — powiedział kobiecy głos. — Dobrze cię widzieć.
Otworzył szeroko oczy, patrząc na kobietę o długich
prostych włosach, o odcieniu prawie czystego złota. Jej postawa była mu
skądś znana, jej zaokrąglone biodra, ostre rysy twarzy i całkiem duży
biust, oraz te piękne szmaragdowe oczy, patrzące na świat z szalonym
błyskiem. Znał tą kobietę już od bardzo dawna, lecz dopiero po ośmiu
miesiącach znów ją zobaczył.
— Rebekah? — szepnął pełen szoku. — Co ty tutaj robisz?
Uśmiechnęła się uroczo, posyłając mu swój rozciągliwy
wzrok. Podeszła do niego, kładąc jedną dłoń na jego ramieniu, lekko je
ściskając. Przymknęła oczy odchylając głowę do tyłu. Zagryzła wargi tak
mocno, że jej białe kły lekko nabiły się na pulchną wargę. Przyjemne
uczucie ciepła w jej żyłach rozprzestrzeniło się po całym ciele, na
myśl, co mogłaby z nim zrobić w tej chwili.
— Ciebie też miło widzieć, Stefan — szepnęła do jego
ucha, składając prostego całusa na policzku. Zerknęła w jego ciemne
brązowe oczy, które zmieniały kolor na karmelowy, gdy miały styczność ze
światłem jarzeniówek. Uwielbiała w nie patrzeć wiekami.
Pragnie nasiliło się jeszcze bardziej, gdy położył
swoją szorstką dłoń na jej plecach, zjeżdżając coraz niżej, aż dotarł do
wysokości kości ogonowej. Jej krótka ciemno zielona sukienka, ledwie
zakrywała zaokrąglony tył. Czarne botki sięgające kostek, również
posiadały swój bagienny kolor, który świetnie pasował do jej bladej
skóry.
Pożądanie, zaczynało być coraz bardziej namacalne w
pomieszczeniu, a szybkie bicie serca chłopaka, było jedynym dźwiękiem,
który dudnił w głowie dziewczyny. Jej pełne wargi wędrowały wzdłuż linii
jego szczęki, kąsając i ssąc kremową, delikatną skórę wampira. Dłonie
ześlizgnęły się z materiału wędrując pod białą koszulkę, dotykając
wyrzeźbionego brzucha.
Gdy ich usta rozbiły się o siebie, czysty ogień zapłonął
im w żyłach. Ciała zderzyły się ze sobą, popychając na najbliższą
ścianę. Donośny huk rozniósł się echem po rezydencji, a całkiem spore
wgniecenie w ścianie, z całą pewnością tylko zniżył cenę domu.
Przemieszczali się po domostwie w wampirzym tempie, ściągając z siebie
nawzajem części ubrań. Znajdując się w sporej sypialni, która miała
należeć do przyszłej pary młodej, rzucili się na wygodny materac,
obściskując mocno i całując namiętnie. Westchnienia z gardła dziewczyny
wydobywały się za każdym razem, gdy rozpruwacz całował jej nagą skórę.
Palce mężczyzny dotknęły rozpięcia czerwonego
biustonosza, a w jego głowie ukazała się twarz najlepszej przyjaciółki.
Jej obojętne błękitne oczy i mocno zaciśnięte usta. Taką właśnie ją
zapamiętał. Taką ją ostatnio widział. Spojrzał na dziewczynę, która wiła
się jak dzika kotka na materacu łóżka. Odepchnął ją od siebie,
stawiając kroki do tyłu, prawie opierając się o beżową ścianę.
Zdezorientowane spojrzenie pierwotnej, ciskało piorunami w stronę blondyna.
— Co ty wyrabiasz? — podniosła głos podnosząc się na
łokciach. Nie mogła uwierzyć, że odmówił przyjemności, którą sama
chciała mu dać. Nikt nigdy nie opierał się jej urokowi, nigdy nic nie
pamiętał. Wymazywała pamięć, wykorzystywała i tak w kółko. Jednakże nie
mogła tego zrobić Stefanowi, ponieważ go kochała - na swój dziwny i
pokręcony sposób.
— Wychodzę — syknął przez zaciśnięte zęby
przeczesując palcami swoje rozczochrane włosy. Opuścił pomieszczenie,
przechodząc szybkim krokiem wzdłuż całkiem długiego korytarza, zbiegając
w wampirzym tempie po schodach. Klął na siebie w myślach, za swoją
pychę. Będąc przy schodach warknął na siebie, powtarzając jak mantrę, że
to co zrobił z Rebekah’ą, było okropnie nieodpowiedzialne i
lekkomyślne.
Wyszedł z rezydencji trzaskając drzwiami.
Chicago, 13 czerwca 2013 r.
czwartek, godz. 19 : 20 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
Chicago, 13 czerwca 2013 r.
czwartek, godz. 19 : 20 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
Dźwięk nadjeżdżającego samochodu, rozniósł się
echem po lesie, który otaczał starą posesję. Spłoszone kruki wyleciały z
koron ciemnych drzew. Silny wiatr kołysał gałęziami we wszystkie
strony, wydając zgłuszony dźwięk. Kobieca postać zapukała mocno w drzwi,
oczekując by ktoś jej otworzył. Gdy skrzypnięcie otwieranych drzwi
rozniosło się po pustej rezydencji, weszła szybkim krokiem do środka.
Otrzepała swój przemoknięty czarny płaszcz z drobnych kropelek,
przerzuciła bujne loki do tyłu i zerknęła na wampira, który opierał się o
ścianę nonszalancko, trzymając w dłoni zapaloną świeczkę.
— Jesteś —
stwierdził.
Stara opustoszała rezydencja, należąca niegdyś do
rodziny Williamsów, którzy należeli do rodu wiedźm, była zwyczajną i
staromodną budowlą. Kolumny w niektórych częściach domu, podtrzymywały
sufit w jednym kawałku, ogromne wiktoriańskie okna i lekko żółtawe
firanki, od których można było wyczuć zapach papierosów. Zapadająca się
podłoga z której wyrastały liczne chwasty można było wyczuć stęchliznę.
Meble, które od jakiegoś czasu były przykryte białą folią, zaczęły
powoli gnić i się rozpadać, a przeróżne przerażające robaki wędrowały
wzdłuż nich. Ściany posiadały liczne dziury, kolorowe napisy ozdabiające
prawie zatynkowane ściany i stary rozpadający się kominek.
—
Dlaczego miałabym nie przyjść? — westchnęła
podchodząc do niego. — Enzo, ciebie też miło widzieć — prychnęła cicho,
gdy usłyszała tak dobrze znaną jej ksywkę.
Mężczyzna mimowolnie
uśmiechnął się szerzej, widząc poziomą zmarszczkę na jej czole.
Od
kilkunastu miesięcy, utrzymywała z nim kontakt.
Zazwyczaj byli dla siebie pocieszeniem, przyjaciółmi do zabijania i
partnerami do świetnej zabawy. Z czasem zaczęli się nawzajem unikać, aż
kontakt kompletnie zanikł. Od ponad roku nie widziała jego czarnych
rozwianych włosów, pełnych ust układających się w jego szalony uśmiech
oraz brązowych oczu.
Czuła się jakby za nim tęskniła.
— No nie wiem, może dlatego, iż ostatnim razem,
zagroziłaś mi, że mnie zabijesz. I będziesz się z tego faktu cieszyła —
powiedział patrząc w jej puste oczy. — Po za tym, Ciebie też miło
widzieć, gorgeous.
Warknęła cicho na niego, mrużąc oczy i przybierając
pozę do skoku. Nienawidziła gdy nazywał ją piękną, nienawidziła się z
nim droczyć i bawić w „kotka i myszkę”. Od tak bardzo dawna nie
słyszała swojej ksywki, że na jej skórze pojawiła się gęsia skórka.
Lorenzo podniósł dłonie w geście obronnym,
uśmiechając się szelmowsko. Spiął swoje mięśnie i zerknął na
przyjaciółkę, czekając na jej kolejny ruch.
Westchnęła podchodząc do niego na tyle blisko by ich
nosy lekko się musnęły. Spojrzała w jego oczy, a potem na jego usta.
Przekrzywiła głowę, wspinając się na palcach. Dotknęła swoimi zimnymi
dłońmi jego szorstkie policzki, objęła jego twarz obrysowując swoimi
palcami linie jego warg, nosa, oczu i szczęki.
Patrzył na nią jak zauroczony. Obserwował każdy jej
ruch dłoni i palców wędrujących wzdłuż jego twarzy. Obserwował jej
błękitne oczy zerkające na niego niepewnie, i na usta, stworzone do
składania namiętnych pocałunków, w tej chwili przygryzione. Położył
swoje dłonie na jej biodrach, przybliżając ją do swojego rozgrzanego
ciała. Oparł czoło o jej, lekko dysząc w usta kobiety, zjechał dłońmi
niżej, dotykając przyjemnego w dotyku płaszcza.
Zabrała swoje dłonie z jego twarzy, kładąc je na jego
umięśnionych barkach. Popchnęła go lekko w stronę ściany. Gdy oparł
swoje ciało na spróchniałej ścianie, wplątała swoje palce w jego włosy,
wpijając się mocno w usta. Jednak nie posunęła się za daleko, gdy chciał
ją objąć i całować natarczywiej. Odepchnęła go z wrodzoną złośliwością,
pozostawiając z niedosytem.
— Nigdy więcej — szepnęła oddychając szybko — nie nazywaj mnie piękną.
Mam imię, Enzo. Wystarczy, że będziesz się do mnie zwracał, Caroline —
po tych słowach rozpłynęła się w powietrzu.
Cichy szept zabrzmiał w
pomieszczeniu, ciągnąc za sobą echo. Jedno słowo wystarczyło, by znów
się wściekł na kobietę. Wykorzystywała go na każdym kroku. Jednak czuł,
że ona jednak go na pokręcony sposób, kocha.
Nowy Orlean, 13 czerwca 2013 r.
czwartek, godz. 19 : 20 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
Nowy Orlean, 13 czerwca 2013 r.
czwartek, godz. 19 : 20 (czas lokalny)
„Teraźniejszość”
Wysoki mężczyzna powolnym krokiem przemierzał ulice
Nowego Orleanu. Z tajemniczym uśmiechem na ustach, obserwował tętniące
życiem miasto, które zza jego lat, było jedynie drobnym miasteczkiem.
Stara francuska dzielnica wciąż posiadała swój urok i mrok, w którym
kryły się niebezpieczne stworzenia. Podobne do niego, choć słabsze.
Przystanął przed ogromnym łukiem budynku, który przyozdabiała litera „M”.
Pamiętał doskonale, jak kazał służbie wyodrębnić na ścianie, pierwszą
literę jego nazwiska. Same wspomnienie jego dawnego życia w tym mieście,
przyprawiały go o dreszcze radości, dopóki nie przypomniał sobie
dlaczego stąd wyjechał. Okrutna przeszłość wciąż gnała tuż za nim, choć
minęło już dwieście ciągnących się lat.
— Kogo my tutaj mamy — odezwał się ponury głos za
jego plecami. Francuski akcent zabrzęczał w uszach jasnowłosego. —
Niklaus Mikaelson, dobrze cię widzieć. Ponownie.
Pierwotny odwrócił się do mówcy, miażdżąc go swoim
stalowym wzrokiem błękitnych tęczówek, chowając dłonie w kieszeniach
swoich czarnych spodni. Wyprostował się momentalnie, nie mogąc ukryć
szczerego uśmiechu na swojej twarzy, który momentalnie wykwitł mu, gdy
zauważył z kim ma do czynienia. Nie sądził, że spotka swojego
przybranego syna w mieście, w którym niegdyś żyli jako rodzina
królewska.
— Marcellus — odetchnął Niklaus witając się po bratersku.
Wypuścił przybranego syna ze swoich ramion, by znów skryć je w
kieszeniach swoich jeansów. — Ty żyjesz! Myślałem, że zginąłeś w pożarze
spowodowanym przez Mikaela.
— Marcel — poprawił go afroamerykanin poprawiając
swoją skórzaną kurtkę. — Jak widać nie łatwo mnie zabić — rozłożył
ramiona po bokach, śmiejąc się dosyć fałszywie, co nie uszło uwadze
pierwotnego. Uśmiechnął się dziarsko patrząc na ojca triumfalnym
wzrokiem. — Pozwól, że oprowadzę cię po moim królestwie.
— Twoim królestwie?
— zapytała głupio hybryda, mierząc go złowrogim wzrokiem. Poczuł uścisk
w żołądku i nieprzyjemny ból w okolicy serca.
— Zgadza się. Jestem
królem Nowo Orleańskich wampirów, Klaus.
Zaczynam historię od nowa i to ostatnie podejście. Tyle czasu minęło, że wyczerpała mi się wiedza na temat wcześniejszego pomysłu na opowiadania. Oczywiście mogą pojawić się sceny z tam tego opowiadania, bo staram się zrealizować swój plan (choć trochę). Rozdziały będą różnie dodawane, więc proszę się nie denerwować gdy nie dodam np. w niedzielę.
Macie scenę Stefan/Rebekah, Caroline/Enzo i Klaus/Marcel. To wszystko dzieje się tego samego dnia, od razu wam tłumaczę. W każdym rozdziale będą pojawiać się sceny naszych głównych bohaterów czyli; Stefana, Caroline i Klausa. Nie będę pisać z ich perspektywy bo tego akurat nie lubię i nie umiem pisać w ten sposób.
W każdym rozdziale pojawi się muzyka do rozdziału, więc jeśli będziecie chcieli dowiedzieć się jaka to muzyka jest też zakładka soundtrack, chociaż wątpię by się przydała, ale na wszelki wypadek jest.
Jeśli są jakieś błędy, literówki albo synonimy źle napisane, to przepraszam za to! Staram się wszystko dobrze napisać, chociaż wiem, że leżę już płasko na ziemi przez te przecinki. Ach, ta moja stylistyka, ale proszę byście mnie poprawiali, wtedy łatwiej się uczę.
Zostawiam was z rozdziałem i czekam na wasze opinie. Do napisania.
xoxo, elose.
świetny rozdział :) Ty jesteś Elose dobrze pamiętam ? :D Błędami się nie przejmuj, nikt nie jest ideałem...zresztą ja i tak nie zauważyłam żadnych błędów xD Rozdział mega ciekawy, i Carenzo mmm ;* Ciekawa jestem jak to się rozwninię, ale mimo wszystko Klaroline <3 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Zapraszam do siebie i jeśli będzie kolejny rozdział to proszę powiadom :) http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZgadza się, jestem elose. To chyba dobrze, że nie zauważyłaś (dla mnie). Hihi. Cieszę się, że rozdział jednak przypadł choć jednej osobie do gustu, no i oczywiście dodałam Carenzo na prośbę przyjaciółki która ich kocha. Nie ma co się tutaj rozwijać, Carenzo długo nie potrwa, bo tak czy inaczej Enzo nie wytrzyma z Caroline bez człowieczeństwa.
UsuńOczywiście powiadomię, chociaż sądzę, że lepszym rozwiązaniem byłoby obserwowanie bloga. Bo szczerzę nie wiem kiedy będę dodawać rozdziały, ale oczywiście spróbuję cię poinformować na czas.
xoxo, elose.
Błagam tylko nie rób trójkąta między Klausem Caroline i Stefanem !!!!!! Błagam !
OdpowiedzUsuńSpokojnie, spokojnie. Historia będzie o Stefanie, Caroline i Klausie, ale nie było mowy o ich trójkącie.
UsuńJeśli zamierzasz komentować bloga w ten sposób, to nie komentuj wcale, Kasiu. Komentarze są po to byś wyraziła swoją opinię, a nie błagała o coś czego nie mogę gwarantować.
xoxo, elose
O bożeeeeeeee! Czekałam na ten pierwszy rozdział tak długo! Uwielbiasz mnie dręczyć!
OdpowiedzUsuńAnomalia <3
Owszem, uwielbiam cię dręczyć. Wiem, że czekałaś ale dostałaś spojler, więc siedź cicho.
Usuńxoxo, elose <3
Przepraszam za brak komentarza, ale przeczytałam rozdział już wcześniej i jest naprawdę świetny :) Nie wiem, jak możesz tak kłamać, że piszesz gorzej ode mnie xD Masz super pomysł na fabułę i ciekawy sposób pisania. Czekam na rozdział drugi :D
OdpowiedzUsuńHuehue. Przecież nie kłamię w sprawie mojego pisania, to jest prawda. Cieszę się, że tobie przynajmniej przypadła fabuła o gustu. Dzięki za komentarz, naprawdę to wiele dla mnie znaczy. <3
Usuńxoxo,elose.
Tak jak myślałam, inne blogi są tak samo niesamowite. Tym razem Caroline. Lubię ja w TVD, ale tutaj stworzyłaś jej całkowicie inną wersję. Podoba mi się to :) Pisanie w taki sposób jest całkiem całkiem. Możesz tak pisać, masz moje pozwolenie haha. Literówek żadnych nie znalazłam! Ani innych błędów, a nawet jeśli to i tak każdemu się zdarza ;) Ciekawi mnie co wymyślisz w ich losach. Coś czuje po zwiastunie i po fabule, że będzie ostro, przynajmniej mam taką nadzieję xD Teraz tylko wystarczy czekać na następny rozdział ;_; Eh. Życzę dużo pomysłów i czasu! Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz, nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie to dla mnie ważne. Rozdział dodam dzisiaj, albo jutro. Zobaczy się w praniu. To dobrze, że nie znalazłaś bo starałam się poprawić cały rozdział. O tak, akcji będzie mnóstwo i będzie dosyć "ostro". Nawet już zrobiłam plan jak rozegrać tą historię.
UsuńRównież pozdrawiam <3
xoxo, elose <3
Chciałaś to wpadłam! Wiesz musiałam skomentować bo inaczej się nie dało! Piszesz tak genialnie więc może napiszesz książkę?! Ja z chęcią kupię nawet za wysoką cenę. Niech Cię Bóg błogosławi za Carenzo, Stebekah i Marlaus. Kocham jeszcze raz! Chciałam się zapytać o miniaturki. Będziesz je dodawała jak rozdziały, w sensie w odzielnych postach czy w tej zakładce 'miniaturki'? Sprawdź skrzynkę pocztową, wysłałam ci coś <3
OdpowiedzUsuńTwoja Kropikowa (żona nejciaka) <3
Napisać książkę? Przesadzasz, nie piszę tak dobrze jak inni. A nawet gdyby książki mojego autorstwa jakimś cudem się sprzedały, to na pewno za mniej niż dziesięć złotych. Będzie ich całkiem sporo, bo to główni bohaterzy itd. Będę dodawała w zakładce 'miniaturki'. Wiem, widziałam co mi wysłałaś. Jest śliczne. Dziękuje :*
UsuńPozdrawiam :*
xoxo, elose <3
Powiem ci, że super :* Jesteś cudowna :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :*
UsuńTak samo cudowna jak ty, moja droga! :*
xoxo, elose
Zaczynam nadrabiać! Od kilku tygodni mogę nazywać się jedną z najzagorzalszych shipperów Klaroline, więc ogromnie się cieszę, ze znalazłam tego bloga! Ale skoro to też historia o Stefanie, jakoś go zdzierżę. Mimo że bardziej już widzę go z Rebeccą;)
OdpowiedzUsuńMarcel ! <3 Jeden z moich ulubionych wątków w piątym sezonie. Fajnie, że od tego zaczęłaś.
Enzo. Niby go lubię, ale na razie wstrzymam się z opinią. Zobaczymy, jak dalej akcja się potoczy.
Lecę dalej, pozdrawiam!
L x
Więc w takim razie witam w klubie Klaroline. Mogę to samo powiedzieć o sobie. Oj nie przejmuj się, mam plan na Stefana. I na pewno ci się spodoba, możesz być tego pewna. Taka informacja podtrzymująca ducha: Nie lubię Steroline.
UsuńUwielbiam Marcela, to jedna z moich ulubionych postaci. Mogłabym go godzinami oglądać, bez przerwy.
Enza też uwielbiam, zwłaszcza z Blondie gdy mają te swoje potyczki słowne. Musiałam go dodać bo ma w opowiadaniu bardzo ważną rolę. Sama zobaczysz. Kolejny spojler :D
Okej, również pozdrawiam!
xoxo, elose
Woow! Kolejne super opowiadanie o mojej kochanej Caroline i Klausie ♥ fajnie że jest też Enzo. Bardzo go lubie :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz, kochana <3 Ja też go bardzo lubię, więc na pewno się jeszcze pojawi c:
Usuńxoxo, elose